Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
piątek, 20 września 2024 07:36
ZOBACZ:
Reklama
Reklama

Oddali dom i działkę synowi, dziś żałują tej decyzji

Pani Krystyna i Pan Władysław Zatorscy przekazali swój dom rodzinny wraz z gruntem jednemu ze swoich dziesięciorga potomków. Od trzech lat mieszkają więc w pomieszczeniach, które kiedyś miały pełnić funkcję warsztatu stolarskiego. Obok budynku stoi ich dom rodzinny przekazany aktem darowizny dla jednego z synów. Dziś małżeństwo żałuje tej decyzji.

- Wy chcecie tu mieszkać w tym pomieszczeniu, chcecie tu być? - My jak musimy to musimy no nie chciałbym bo przecież z szopy nigdy się nie zrobi domu mieszkalnego, a tu jest szopa - odpowiada na nasze pytanie Pan Władysław.

Państwo Zatorscy martwią się jednak przede wszystkim o sytuację pomiędzy dziećmi. Akt darowizny miał oznaczać, że syn który stał się właścicielem majątku spłaci pozostałą część rodzeństwa, ale też dodatkowo zapewni nieodpłatną służebność mieszkania dwóm siostrom. Z takiej opcji skorzystała najmłodsza z nich - Pani Beata, która twierdzi że brat zrobi wszystko, żeby z tego miejsca wyrzuć ją i jej rodzinę.

- Brat nas nachodzi po prostu, to nie trwa teraz parę miesięcy odkąd zgłosiłam do prokuratury kiedy odłączył nam prąd. 15 kwietnia nam wyłączył i do tej pory nie mamy prądu - tłumaczy Pani Beata

- Dlaczego wyłączył prąd?

- Bo się chce nas pozbyć po prostu, znaczy on twierdzi, że poczuł jakiś swąd i odciął to dla bezpieczeństwa to jest jego wersja, ale on jako właściciel powinien zapewnić właściwy stan instalacji - odpowiada nam małżeństwo Beata i Marcin Kęccy.

O całej sytuacji rozmawiamy też z aktualnym właścicielem majątku, Panem Krzysztofem, który poprosił nas o nie publikowanie jego wizerunku.

- Czy Pan robi wszystko, żeby oni się stąd wynieśli, odcinając prąd, wchodząc do mieszkania, wywarzając drzwi? - pytamy.

- Niech Pani zobaczy jak było w mieszkaniu zanim było posprzątane, żeby nie było robione zdjęć kartonami było zastawione.

- Ale Pan będzie strzegł porządku u nich w mieszkaniu, musi Pan chodzić i sprawdzać czy mają czysto? - dopytujemy.

- Nie muszę - odpowiada właściciel.

- Ale Pan chce - znów pytamy.

- Jak smród i szczury przechodzą tutaj do góry do biura i mi to pracownica zgłasza to skądś musiały, z nieba nie przyszły tylko z dołu musiały - tłumaczy właściciel.

Zdaniem właściciela posesji oprócz nieporządku w mieszkaniu, głównym problemem i kością niezgody mają być opłaty za prąd i wodę.

- Po 150 zł miesięcznie płaci za prąd i wodę

- A to jest za mało?

- Oczywiście, chyba Pani ma też swoje rachunki i wie też ile kosztuje utrzymanie rodziny trzyosobowej - informuje Pan Krzysztof.

Aby uregulować sporną kwestię rachunków potrzebne są osobne liczniki. Czy zostaną założone okaże się w najbliższych dniach. Nawet jeśli do tego dojdzie Pani Beata wraz z rodziną nie będzie mogła zamieszkiwać we wszystkich pokojach mieszkania, które obecnie zajmuje.

- Mieli pozwolenie zajmować jeden pokój duży z kuchnią i łazienką

- Czyje pozwolenie?

- Moje, na dwa lata bo tak chcieli o to chcieli się postarać o coś własnego gdzieś.

- Czyli nie cały dół?

- Nie cały.

- Pan musi pozwolić im żeby zajmowali jeden pokój a nie cały dół?

- Resztę pomieszczeń, dwa pomieszczenia zajmowali wcześniej moi rodzice - tłumaczy Pan Krzysztof.

O tym, że takie działanie nowego właściciela ma zmusić rodzinę do wyprowadzki przekonana jest Pani Krystyna Zatorska, matka zwaśnionego rodzeństwa.

- Wiem, że on chce żeby ona się stąd wyprowadziła, ale ja powiedziałam, że dopóki ja żyje ona nigdzie stąd nie pójdzie. A później to trudno gdzie będzie chciała to pójdzie, bo ona tu życia nie będzie miała jak my pomrzemy - wyjaśnia.

- Państwo by chcieli żeby Pani Beata się Wami opiekowała?

- Chcemy.

- A czy chcielibyście żeby Krzysztof się Wami opiekował?

- W życiu nie - odpowiada Władysław Zatorski.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
ZGŁOŚ INTERWENCJĘ

Masz temat? Napisz do nas!

Reklama
Reklama