W poprzedniej kolejce Jagiellonia niespodziewanie przegrała na swoim stadionie z Cracovią 1:3, ale ta porażka nie okazała się bolesna, ponieważ większość drużyn z czołówki straciła wówczas punkty.
Teraz Jagiellonia nie chciała czekać na kolejny uśmiech fortuny i wzięła sprawy w swoje ręce. A konkretnie - zrobił to Kristoffer Hansen, z którym na początku sezonu... rozstano się w Widzewie. Norweg po raz kolejny pokazał dużą klasę, strzelając w sobotę dwa gole - w 15. i 74. minucie.
Zagłębie odpowiedziało tylko trafieniem w końcówce spotkania Juana Munoza.
Zwycięstwo drużyny z Białegostoku oznacza, że ma 55 punktów i już o pięć wyprzedza wicelidera Śląsk Wrocław, który w niedzielnym szlagierze 29. kolejki zagra w Warszawie z siódmą obecnie Legią (46), aktualnym wicemistrzem kraju.
Do niespodzianki doszło w Szczecinie, gdzie piąta Pogoń (47) uległa walczącemu o utrzymanie Piastowi 0:2. Gole strzelili między 11. i 21. minutą Tomas Huk i Jorge Felix.
Gliwiczanie dzięki drugiemu z rzędu zwycięstwu mogą czuć się coraz bezpieczniej. Awansowali na 10. miejsce z dorobkiem 35 pkt.
"Zdobyć w Szczecinie trzy punkty nie jest łatwo, a my zasłużyliśmy na to swoją pracą" - podkreślił po meczu trener Aleksandar Vukovic.
Szczeciński zespół poniósł drugą porażkę w trzech ostatnich meczach ligowych, ale może pocieszać się, że 2 maja zagra w finale Pucharu Polski z pierwszoligową Wisłą Kraków. W przypadku zwycięstwa na PGE Narodowym zapewni sobie przepustkę do europejskich pucharów.
Bardzo kiepskie nastroje w Chorzowie. Ostatni w tabeli Ruch (20) przegrał u siebie z Widzewem 2:3 i jest już jedną nogą w pierwszej lidze. Do bezpiecznej, czyli 15. lokaty traci aż 10 punktów.
Mecz na Stadionie Śląskim był przerywany z powodu zadymienia obiektu, ale przejdzie do historii polskiej piłki z innego, znacznie bardziej chwalebnego powodu.
Kibice Ruchu i Widzewa od lat żyją w zgodzie, na trybunach nie było w sobotę podziału na gospodarzy i gości. Pozwoliło to ustanowić frekwencyjny rekord XXI wieku ligowego meczu w Polsce. Zawody na żywo oglądało 50 087 widzów, w tym ok. 20 tysięcy fanów łódzkiej drużyny.
Widzew, który nie przegrał szóstego z rzędu meczu w ekstraklasie, zajmuje ósme miejsce z dorobkiem 42 punktów.
"Byliśmy dziś świadkami historycznego wydarzenia. 50 tysięcy ludzi na trybunach. To pokazuje skalę obu klubów. Kibice nas wspierają, przychodzą na mecze, chociaż nasze wyniki – delikatnie mówiąc – nie rozpieszczają" - przyznał na konferencji pomeczowej trener Ruchu Janusz Niedźwiedź, który jeszcze na początku tego sezonu (do początku września) był szkoleniowcem Widzewa.
Dzień wcześniej szósty Raków Częstochowa (46), aktualny mistrz Polski, uległ u siebie rozpędzonemu, czwartemu w tabeli Górnikowi Zabrze 0:1. Bramkę w doliczonym czasie zdobył głową były napastnik Rakowa Sebastian Musiolik, który - z racji dawnej przynależności klubowej - nie okazywał radości.
Dla Rakowa to pierwsza ligowa porażka u siebie w sezonie. Tym boleśniejsza, że prawdopodobnie przekreślająca - i tak niewielkie - szanse obrony tytułu. Do lidera częstochowska drużyna traci aż dziewięć punktów.
Ważne zwycięstwo odniosła w piątek Korona, wygrywając w Kielcach z Radomiakiem aż 4:0. Dzięki temu wydostała się ze strefy spadkowej. Jest piętnasta (30), a na 16. miejsce zepchnęła Puszczę (29).
Beniaminek z Niepołomic swój mecz rozegra w niedzielne południe na wyjeździe z Cracovią, choć będzie mógł czuć się jak u siebie, bowiem spotkania w roli gospodarza w tym sezonie rozgrywa właśnie na stadionie "Pasów".
Ponadto w niedzielę odbędą się dwa inne mecze. Wspomniany szlagier w Warszawie z udziałem Legii i Śląska rozpocznie się o godz. 17.30. Natomiast o 15.00 przedostatni, ale dobrze spisujący się od kilku tygodni ŁKS Łódź podejmie trzeciego Lecha Poznań.
Obecną kolejką zakończy poniedziałkowe starcie w Grodzisku Wielkopolskim Warty Poznań ze Stalą Mielec. (PAP)
bia/ co/
Multimedia
Napisz komentarz
Komentarze