Podczas wiecu we Wrocławiu lider PO Donald Tusk nawiązał do swojego spotkania z wyborcami w Jeleniej Górze, na które - jak mówił - przybyła także "zorganizowana grupa działaczy związkowych - nie do końca związkowych". Bo - jak zaznaczył, kilka godzin wcześniej miał spotkanie ze związkowcami z największych zakładów na Dolnym Śląsku.
"W czasie konfrontacji tej niedużej, ale hałaśliwej grupy zmobilizowanej przez PiS do przeszkadzania w czasie naszego wiecu, jeden z uczestników tej grupy zasłabł i dwóch moich współpracowników podbiegło do niego, żeby mu pomóc. On podziękował, dostał wody i powiedział: nic złego się nie stało, wiecie, w autokarze było duszno, dali trochę wódki, ja tu przyjechałem tylko dlatego, że mam trzy miesiące do emerytury i dali mi do zrozumienia, że będę miał poważny kłopot, jeśli nie pojadę. Ale tak naprawdę nie chcę mieć z nimi nic wspólnego" - opowiadał Tusk.
"To zdarzenie mówi bardzo dużo o tym, o czym mówili mi także działacze związkowi z największych spółek skarbu państwa na Dolnym Śląsku. To, co ujawniliśmy w Bogatyni, to, co zrobili i co mają zamiar dalej robić w elektrowni i kopalni w Turowie" - mówił Tusk.
"Ci działacze związkowi powiedzieli: my tam za panem nie zawsze przepadaliśmy, mamy do pana różne pretensje, ale z panem można przynajmniej porozmawiać. I my chcemy, żeby pan nam jedną rzecz obiecał. My nie chcemy żadnych tam stanowisk, pieniędzy. Musi nam pan obiecać i w tym panu pomożemy, że te tysiące najeźdźców z PiS-u niekompetentnych, tych, dla których tworzy się setki i tysiące kompletnie fikcyjnych etatów w zarządach spółek, którzy zgarniają miliony złotych rocznie, że pan ich rozliczy, a my pomożemy" - relacjonował Tusk.
"Bo tak, jak w Turowie, tak, jak w KGHM-ie, tak jak w dziesiątkach innych miejsc Polki i Polacy już wiedzą i już nie mogą na to patrzeć, że tysiące uczciwych, kompetentnych fachowców, ekspertów, ludzi ambitnych, chcących pracować, gotowych do ciężkiej pracy - gdzieś zniknęło, nie ma dla nich miejsca" - podkreślił lider PO.
Jak dodał, spotykał się z również z przedsiębiorcami, którzy są "w ciężkiej rozpaczy, bo też nie są w stanie dłużej znieść tego, co im PiS nałożył na bary, ten ciężar nie do zniesienia".
"Ci wszyscy ludzie odzyskują dzisiaj wiarę, tak jak i wy tu we Wrocławiu i na Dolnym Śląsku, że przyjdzie znowu czas ludzi przyzwoitych, pracowitych, uczciwych" - zapewnił Tusk.
"Będę prosił wszystkich z Bogatyni, którzy przyjechali, żeby zanieśli to moje zobowiązanie, żeby nie dali sobie już więcej wmawiać tych PiS-owskich kłamstw: kopalnia w Turowie i elektrownia będą pracowały tak długo, jak długo węgiel będzie w złożach. Nic temu nie zagraża, poza niekompetencją i złodziejstwem PiS-u. Oni potrafili okraść Turów - i elektrownię i kopalnię - zniszczyć, doprowadzić do największej katastrofy, a nie potrafili sformułować prawidłowego wniosku o koncesję" - powiedział. "Cały ten ciąg nieszczęść Turowa bierze się z tego, że oni nawet w tych krótkich przerwach, kiedy nie kradną, nie są w stanie wypełnić najbardziej podstawowych obowiązków, jakie należą do władzy" - ocenił.
"Chcę wam powiedzieć: chcecie bezpiecznego Turowa, chcecie bezpiecznej elektrowni, bezpiecznej kopalni? Musicie nam pomóc pogonić tę władzę" - oświadczył Donald Tusk. (PAP)
Autor: Daria Kania, Roman Skiba
Napisz komentarz
Komentarze