Łącki zwrócił uwagę, że wzrost stóp procentowych i idący za tym wzrost oprocentowania kredytów powoduje pojawienie się grupy kredytobiorców, którzy przestają je spłacać. "bo zawsze jest grupa osób żyjąca +od pierwszego do pierwszego+, czyli takich, których dochody pokrywają się wydatkami". Wielkość tej grupy jest zmienna, zależy w dużej mierze od koniunktury i poziomu optymizmu konsumentów - wyjaśnił. "Kiedy mamy wzrost gospodarczy, nastroje są dobre, znacznie większa grupa konsumentów decyduje się na życie bez gromadzenia zapasów na czarną godzinę" - wskazał.
Według szefa Krajowego Rejestru Długów ten wzrost zadłużenia już jest widoczny. Łącki przypomniał, że od końca maja 2020 r. do początków października 2021 r. stopa referencyjna NBP wynosiła 0,1 proc. - pieniądz był więc bardzo tani. "Pożyczaliśmy chętnie i to zarówno, jeśli chodzi o kredyty hipoteczne, a więc długoterminowe, jak i te krótkoterminowe - na zakupy ratalne, czy pożyczki gotówkowe. Wartość udzielonych kredytów i pożyczek w 2021 r. w porównaniu z rokiem 2020 wystrzeliła mocno w górę" - dodał.
Zwrócił uwagę, że np. banki i SKOK-i udzieliły w tym czasie kredyty mieszkaniowe o wartości 88,69 mld zł (+40,1 proc. rdr), ratalne - 18,03 mld zł (+21,4 proc.), kredyty gotówkowe - 66,64 mld zł (+29,1 proc.). Z kolei pożyczki udzielone przez firmy pożyczkowe sięgnęły 7,20 mld zł (+56,2 proc.).
Łącki zaznaczył, że mimo tak dużych przyrostów kredyty były dobrze spłacane, odsetek kredytów trudnych albo wyraźnie spadał, albo utrzymywał się na zbliżonym poziomie, ale z tendencją spadkową. Dodał, że wyjątek stanowiły kredyty mieszkaniowe we frankach szwajcarskich. "W ich przypadku odsetek kredytów zagrożonych wciąż rośnie – o ile w lutym 2020 r. wynosił 3,49 proc, to w lutym 2022 już 5,70 proc. i to właśnie luty przyniósł dość znaczący wzrost (z 5,34 proc.)" - wskazał. Jeśli chodzi o kredyty złotówkowe, to od początku grudnia odsetek zagrożonych spłatą utrzymuje się na niezmienionym poziomie (1,75 proc.) - co już jest zmianą, "bo wcześniej systematycznie, choć powoli malał".
Ekspert zwrócił uwagę, że odwrócenie trendu spadkowego nastąpiło natomiast w kredytach gotówkowych – od stycznia odsetek tych niespłacanych terminowo zaczął się zwiększać z 9,66 proc. do 9,83 proc. "Ok. 90 tys. kredytobiorców, którzy zaciągnęli kredyty w tym okresie, to tacy, którzy oprócz kredytu hipotecznego pożyczali też gotówkę lub kupowali towary na raty" - wyjaśnił.
Wskazał, że to, jak liczna będzie grupa osób, które przestaną spłacać kredyty, zależy m.in. od tego, na ile ich dotychczasowe dochody przekraczają wydatki i jak duża jest ta rezerwa, z której mogą korzystać na spłatę zwiększonych rat kredytowych. "Ważny jest też wzrost innych wydatków, które mogą równie jak rat konsumować nadwyżkę. Dużą rolę odgrywa też poziom oszczędności" - zaznaczył.
Łącki podkreślił, że w wielu analizach wskazuje się na rosnącą inflację, wzrost cen energii, paliwa, żywności, jako czynniki powodujące wzrost kosztów utrzymania. "Trzeba też pamiętać, że nasze dochody również rosną" - stwierdził. W styczniu wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI), czyli główna miara inflacji w Polsce wzrósł 9,4 proc. rok do roku, a płace w sektorze przedsiębiorstw 9,5 proc. "W lutym mieliśmy jeszcze ciekawszą sytuację – CPI ukształtował się na poziomie 8,5 proc. a wzrost płac w przemyśle wyniósł 11,7 proc., a więc sporo ponad inflację. Trudno przewidzieć, jak się ta relacja będzie kształtowała w marcu, bo dane o płacach GUS opublikuje 21 kwietnia, na razie wiemy że cen wzrosły o 10,9 proc." - wskazał.
Mniej optymistyczne dane, jak zaznaczył, płyną z badania "Portfel statystycznego Polaka" - zaledwie połowa Polaków posiada oszczędności, z tego 48 proc. z tej grupy deklarowało, że w czasie pandemii zmalały; 42 proc. przewidywało, że będą się one nadal kurczyć. "Już pod koniec ubiegłego roku, przed podwyżkami prądu, gazu, paliwa, Polacy oceniali, że koszty życia są wysokie (63 proc.) lub bardzo wysokie (25 proc.). Wówczas 36 proc. ankietowanych deklarowało, że po opłaceniu rachunków ich gospodarstwo domowe dysponuje kwotą nie większą niż 1 000 zł. Tylko 14 proc. wskazało na nadwyżkę ponad 4 000 zł" - przypomniał.
W sytuacji, gdy nie ma pieniędzy na opłacenia wszystkich potrzeb ankietowani deklarowali, że "przede wszystkim będą płacić za czynsz i prąd, a dopiero potem raty kredytu hipotecznego, a na czwartym miejscu raty kredytu ratalnego lub gotówkowego". "Niewątpliwie w najgorszej sytuacji będą te osoby, które już są multidłużnikami, czyli mają co najmniej trzech wierzycieli" - wskazał. Dodał, że takich dłużników notowanych w KRD jest ok. 580 tysięcy (mniej więcej jedna czwarta wszystkich) i mają do oddania ok. 22 mld zł.
Na kwietniowym posiedzeniu Rada Polityki Pieniężnej podniosła wszystkie stopy procentowe o 1 pkt proc. Stopa referencyjna, główna stopa NBP, wzrosła z 3,5 proc. do 4,5 proc.
(PAP)
Napisz komentarz
Komentarze