Coroczne doświadczenie pokazuje, że wiosna i przedwiośnie to nie tylko wyższe temperatury i lepsze samopoczucie. Niechlubną tradycją są też wzmożone wyjazdy strażaków do pożarów spowodowanych wypalaniem traw.
- W tym roku już odnotowaliśmy 65 zdarzeń. Pierwszy pożar mieliśmy 26 lutego. W skali województwa, jak również kraju, te liczby są dużo, dużo większe – mówi Michał Ślusarczyk, rzecznik prasowy PSP w Skarżysku-Kamiennej.
Statystyki, jak zawsze w tym zakresie, są alarmujące. Miniony rok na terenie całego kraju to ponad 20 tysięcy zdarzeń, w efekcie spaleniu uległo prawie 8 tysięcy hektarów nieużytków, poszkodowanych zostało 14 osób, 4 osoby poniosły śmierć. 90 % z tych zdarzeń to celowe podpalenia traw.
- Stwarzane jest zagrożenie dla obszarów leśnych, budynków mieszkalnych, gospodarczych, w ruchu drogowym. Mnóstwo zagrożeń z tego tytułu płynie, a podejście osób, które trawy wypalają jest takie, że to praktyka pozytywna, bo ziemia jest użyźniona i uporządkowana.
W społeczeństwie funkcjonuje też mit, że wypalanie traw to jeden z lepszych sposobów zwalczania chwastów. Tymczasem jest to sposób, ale na wyjałowienie gleby, przy tym życie tracą żyjące w trawie zwierzęta i mikroorganizmy. Jak mówią strażacy, przywrócenie stanu poprzedniego jest niezwykle trudne i wymaga lat pracy. Dlatego z tym problemem rok rocznie walczy straż pożarna i nadleśnictwo.
Jak mówią strażacy, każdy wyjazd do pożaru spowodowanego wypalaniem traw to niepotrzebne koszty. Zdarzają się dni, że takich zdarzeń w ciągu dnia jest kilkanaście, a każda z interwencji to kwota około 500 złotych.
Warto pamiętać, że temu, kto trawy wypala grozi kara grzywny do 5 tysięcy złotych, a nawet pozbawienia wolności do 5 lat.
Napisz komentarz
Komentarze