- Ja jestem zdeterminowany, żeby nawet za godzinę, jeśli jest to tylko możliwe przekazać panu burmistrzowi oddział ginekologiczno-położniczy do prowadzenia – powiedział Zbigniew Kierkowski, starosta pińczowski.
Burmistrz Włodzimierz Badurak absolutnie nie przyjmuje propozycji starosty. Od początku walcząc o uratowanie oddziału ginekologiczno-położniczego mówi o chęci przejęcia całego szpitala.
- Myślę, że to było zagranie na gorąco i pan starosta to przemyśli. Jeżeli chodzi o przejęcie samego odziału, to wydaje mi się to mało realne. Jest zagrożenie, że nie będzie w ogóle innych oddziałów – powiedział burmistrz, Włodzimierz Badurak.
- Nie możemy mówić o problemach szpitala pińczowskiego, bo takiego nie ma. Mamy problem z oddziałem ginekologiczno-położniczym. I wymyśliliśmy coś, co spowoduje, że szpital się będzie rozwijał, a nie zwijał. W zamian za oddział ginekologiczno – położniczy, który chcemy przekazać do Buska, chcemy utworzyć oddział neurologiczny, onkologiczny i w przyszłości rehabilitacyjny – dodał starosta.
Podczas obu sesji, zarówno Rady Powiatu, jak i poniedziałkowej Rady Miasta pojawiło się wiele zarzutów co do zarządzania szpitalem przez dyrektora Stemplewskiego. Wątpliwości w kwestii jego szefowania mieli radni powiatu, miasta i obecne na sesjach położne i pielęgniarki. Starosta z kolei stara się rozwiać wątpliwości przytaczając kwoty pomniejszającego się zadłużenia lecznicy.
- W momencie kiedy przejmowaliśmy władzę i zatrudniliśmy tego dyrektora dług w pińczowskim szpitalu pędził z prędkością 187 tys. miesięcznie – 2 mln 200 tys. rocznie. Był on już na poziomie ponad 8 mln zł. Przez 4 lata dyrektor Stemplewski sprowadził ten dług do kwoty 3 mln 800 tys. zł. To nie wiem, na jakiej podstawie można twierdzić, że jest źle zarządzany – dodał starosta.
W całej tej sytuacji najbardziej poszkodowane czują się położne i pielęgniarki, w interesie których są przede wszystkim pacjenci.
Napisz komentarz
Komentarze