Spotkanie niespodziewanie rozpoczęło się od prowadzenia drużyny gospodarzy. Pierwszą bramkę zdobył Sebastian Smołuch. To było pierwsze i ostatnie prowadzenie podopiecznych trenera Michała Przybylskiego. W kolejnych minutach przewagę zaczęli wypracowywać sobie zawodnicy Bogdana Wenty. Po kwadransie na tablicy świetlnej widniał już wynik 8:14. Wtedy to piękną akcją popisał się nowy nabytek gości Julien Aginagalde. Do końca pierwszej połowy wiele się już nie zmieniło. Na jednego gola KSSPR-u, Vive odpowiadało dwoma lub nawet trzema. Trzeba podkreślić, że różnica pomiędzy obiema ekipami byłaby jeszcze bardziej widoczna, gdyby nie wspaniałe parady Rafała Ratuszniaka, który bronił koneckiej bramki. Na trybunach było słychać głosy, że to właśnie on jest bohaterem tej części meczu. Po 30 minutach gry kielczanie prowadzili 14:26.
W przerwie wśród licznie zgromadzonej publiczności słychać było entuzjazm. Każdy cieszył się przyjazdu Vive do Końskich. Swojej radości nie ukrywali też włodarze miasta. W drugiej połowie na boisku zobaczyliśmy nieco inne składy. Trener Wenta coraz częściej desygnował do gry zmienników, a szkoleniowiec KSSPR-u postanowił postawić na młodzież. Na parkiecie pojawili się zatem gracze urodzeni nawet w 1995 roku. To spowodowało, iż przewaga Vive była coraz większa. W 41 minucie po pięknej skrzydłowej akcji Tomasza Napierały gospodarze doprowadzili do wyniku 18:34. Wtedy też sędziowie po raz pierwszy ukarali któregokolwiek z zawodników indywidualną karą dwóch minut. Padło na Juliena Aginagalde. Do końca meczu w grze obu zespołów wiele się nie zmieniło, za to konecka publiczność z minuty na minutę bawiła się coraz lepiej. W ostatnich sekundach wszyscy fani rywalizację na boisku oglądali już na stojąco. Festyn piłki ręcznej ostatecznie zakończył się wynikiem 25:50.
Obaj trenerzy zgodnie podkreślali świąteczny klimat tego spotkania, ale trener Bogdan Wenta docenia młodych zawodników KSSPR-u. Dobre wrażenie zrobiła na nim też konecka publiczność. Z kolei Michał Przybylski pomimo porażki był bardzo zadowolony ze swoich podopiecznych. Dla niego ten mecz to także świetne przetarcie przed zbliżającymi się rozgrywkami pierwszej ligi.
Po zakończeniu spotkania gwiazdy Vive chętnie rozdawały autografy. Na przykład Krzysztof Lijewski był niezwykle zadowolony z całego dnia w Końskich i atmosfery towarzyszącej temu wydarzeniu. Za to niemal jak w innym świecie czuł się bramkarz gospodarzy, Rafał Ratuszniak, który w pierwszej połowie raz po raz dzielnie radził sobie z rzutami Grzegorza Tkaczyka, czy Mateusza Jachlewskiego.
Tak naprawdę po środowym starciu dwóch najsilniejszych klubów piłki ręcznej w województwie Świętokrzyskim wszyscy byli zadowoleni. Święto się udało, bo kibice dopisali, a zawodnicy pomimo ogromnej różnicy klas stworzyli ładne widowisko. Szkoda tylko, że drużyny pokroju Vive nie przyjeżdżają do Końskich na co dzień. Przypomnijmy KSSPR Końskie przegrał z Vive Targi Kielce 25 do 50.
Obszerną relację z tego wydarzenia znajdą Państwo w materiale wideo.
Napisz komentarz
Komentarze