Z lukrem, pudrem, marmoladą, toffi, adwokatem... Wybór ogromny. Tymczasem jeden niewinny pączek to od 200 nawet do 500 kcal.
- Trochę jajek, mąki, cukru... Tylko problem polega na tym, że wkładamy je do głębokiego tłuszczu, a ten „pączuś” tym tłuszczem nasiąka. Jeden gram tłuszczu to 9 kcal. Niestety, amatorzy pączków mogą mieć problem z utrzymaniem wagi – mówi dietetyk Joanna Neuhoff-Murawska.
Tradycji musi stać się zadość i choć jeden pączek w tłusty czwartek jest obowiązkowy. Zazwyczaj jednak na jednym się nie kończy, w końcu pączki i faworki w zapusty są wszędzie, a słodkiej przyjemności trudno sobie odmówić. Dietetycy radzą, żeby powiedzieć sobie „stop” przy trzeciej, maksymalnie czwartej sztuce.
- Jestem zwolenniczką diety bez wyrzeczeń. Jeśli mamy Tłusty Czwartek, oczywiście jemy pączka. Obserwujemy siebie, jeśli dobrze będziemy się czuli po czwartym, piątym, proszę bardzo. Ale skutki mogą być opłakane – tłumaczy Agnieszka Sienkiewicz, dietetyk i diet coach.
Ale spokojnie. Są sposoby na to, żeby słodkościami w tłusty czwartek nie zrobić sobie wielkiej krzywdy. Jednym z nich jest obniżenie tzw. indeksu glikemicznego. Zdaniem dietetyczki Agnieszki Sienkiewicz, do każdego jednego pączka warto zjeść łyżeczkę otrębów.
Może i ten pączek nie ma zbyt wiele wartości odżywczych, może też ma dużo kalorii i być może później będziemy musieli wybrać się na dłuższy jogging. Jednak może lepiej nie zadzierać ze staropolskimi przesądami i pączka sobie nie odmawiać – według tradycji, kto go w tłusty czwartek nie zje, nie będzie miał w życiu powodzenia.
Napisz komentarz
Komentarze