Z relacji naocznego świadka zdarzenia wynika, że wezwana karetka na parking wprawdzie wjechała (od strony bloku Kosmonautów 3), ale wyjechać już niespecjalnie miała jak, bo w międzyczasie został zastawiony wyjazd. Nie przez złośliwość, jak mówi naoczny świadek zdarzenia, a przez nieprawidłowe rozplanowanie parkingu i brak przedłużenia, o które mieszkańcy walczą od długiego czasu z prezesem spółdzielni mieszkaniowej.
Zdenerwowani mieszkańcy najpierw zgłosili sprawę do straży pożarnej, jednak kiedy po dłuższym czasie żadna jednostka się nie pojawiła, zadzwoniono na numer alarmowy 112. Po chwili przyjechał nieoznakowany patrol policji. Finalnie, wspólnymi siłami, kuriozalna sytuacja została rozwiązana. Karetka wyjechała przez wzniesienie, przy czym kilka osób musiało ją … pchać.
Rzecznik straży pożarnej powiedział w rozmowie z nami, że prawdopodobnie ze zgłoszenia nie wynikała konieczność interwencji straży pożarnej.
Jak się okazuje, mieszkańcy bloków przy Lotniczej od dawna starają się o takie przebudowanie parkingu, żeby wjazd był możliwy z obu stron. Jak dotąd nie jest to wykonalne, bo przy wskazanej ulicy są po prostu „skarpy”, które przejechać mógłby jedynie samochód terenowy. Do wachlarza nietypowych sytuacji wpisują się na przykład prawdopodobnie bezprawnie ustawione zakazy parkowania na niektórych miejscach.
Sprawa zaczęła się 5 lat temu, mieszkańcy bloków przy Lotniczej walczą – bezskutecznie – do dzisiaj.
We wtorek rano odbyło się spotkanie z prezesem spółdzielni Lubosławem Langerem, na wniosek mieszkańców bloku Lotnicza 6 i 8. To pierwsza strona konfliktu, drugą jest blok Kosmonautów 3. Główny bohater całego zamieszania, czyli rzeczony parking, teoretycznie powinien być wspólny dla tych trzech budynków.
Postanowiliśmy przyjrzeć się sytuacji bliżej. Rozmowy z mieszkańcami i prezesem już jutro.
Napisz komentarz
Komentarze