Pogrom Kielecki rozpoczął się 4 lipca 1946. Wydarzenia z ulicy Planty jeszcze bardziej umocniły wizerunek Polaka antysemity. Dokonana, w oficjalnych informacjach, przez mieszkańców Kielc, żołnierzy Wojska Polskiego i Korpusu Bezpieczeństwa Narodowego. Powodem była plotka, jakoby Żydzi ukryli w piwnicy 7-letniego chłopca, w celu dokonania na nim mordu rytualnego. Jak było naprawdę, nadal do końca nie wiadomo.
- Nie ma takiej szkoły historii, żeby dało się powiedzieć jak coś wyglądało na prawdę, w stu procentach - przekonuje dr Ryszard Śmietanka-Kruszelnicki, historyk z kieleckiej delegatury IPN
W sobotę władze Kielc, przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej, Solidarności i Stowarzyszenia im. Jana Karskiego, złożyły kwiaty pod kamienicą przy ul. Planty 7/9. Stowarzyszenie było organizatorem wszystkich uroczystości rocznicowych. W tym roku przebiegały one inaczej.
W uroczystościach wzięli również przedstawiciele środowisk żydowskich. Wśród nich był Manny Bekier, którego ojciec został uratowany w czasie wojny przez kielecką rodzinę. Przekazał on kilka zdjęć, które można oglądać na ścianie kamienicy.
- To zdjęcie zostało zrobione na ulicy Sienkiewicza. Jest na nim mój ojciec ze swoją pierwszą żoną i jego siostrą. Rodzina mojego ojca, w czasie wojny, została wysłana do Treblinki. Ojciec uciekł i został ukryty przez polską rodzinę. Narażając swoje życie pomagali mu przez dwa lata. Ojciec opuścił Kielce niedługo przed pogromem - mówił.
W Pogromie Kieleckim życie straciło 37 Żydów, a 35 zostało rannych. Śmierć poniosło także troje Polaków.
Napisz komentarz
Komentarze