- Rząd zezwolił na import ogromnych ilości produktów rolno-spożywczych. Rolnicy pobrali kredyty, wyspecjalizowali produkcję, a teraz nie mają komu sprzedawać – mówili we wtorek przed urzędem wojewódzkim protestujący rolnicy. I wyliczali, że tylko w ubiegłym roku do Polski sprowadzono 680 tysięcy ton wieprzowiny.
- W każdej dziedzinie rolnictwa jest dziś kryzys, od roku składamy petycje i wnioski, a te trafiają do szuflady – mówili oburzeni producenci. Zdaniem części rolników, sytuacja zaczęła się pogarszać, gdy Polska weszła do Unii Europejskiej. Jak twierdzi Roman Durlej, rolnik z 25-letnim stażem, bez unijnej pomocy, miał kilkakrotnie wyższe dochody.
Do protestujących przed urzędem rolników dołączyli parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości.
Rolnicy tłumaczyli, że ich zdaniem rząd zezwolił na zbyt duży import towarów zza granicy i wyliczali, że dziś producenci krajowi muszą dokładać około 100 zł do jednego tucznika, że oni dostają 50 groszy za jeden kg kapusty pekińskiej, podczas gdy w sklepie kosztuje on 2,50 zł.
Zebrani przed urzędem podkreślali też, że nie wyobrażają sobie szukania pracy poza rolnictwem.
Po blisko godzinnym proteście, delegacja rolników udała się z petycją do gabinetu wojewody świętokrzyskiego, by za pośrednictwem Bożentyny Pałki-Koruby, dokument trafił do premier Ewy Kopacz. Wojewoda zadeklarowała, że niezwłocznie go przekaże. Poinformowała też, że rolnicy chcą siąść do rozmów, proponowali m.in. udział w Wojewódzkiej Komisji Dialogu Społecznego.
Pikieta przed urzędem wojewódzkim w Kielcach była tylko częścią ogólnopolskiej akcji protestacyjnej rolników.
Napisz komentarz
Komentarze