Ciężko powiedzieć, że takie wydarzenie sportowe jak Igrzyska Olimpijskie przechodzą nam koło nosa, bo nie mam kogo na nich oglądać. Wręcz odwrotnie. W kilku konkurencjach jesteśmy zdecydowanymi liderami, co może napawać ogromną dumą. Siadając przed telewizorami możemy być niemal pewni, że nasz człowiek skończy zawody na podium. Swego czasu Robert Korzeniowski przemierzał wiele kilometrów w chodzie, aby na końcu odebrać złoty medal. Podobnie Paweł Fajdek, ale już w całkowicie innej dyscyplinie. Rzuca młotem najdalej na świecie. Anna Rogowska doskonale radzi sobie w skoku o tyczce. Szymon Ziółkowski to kolega Pawła i razem pomagają sobie, aby każdy rzut był tym najlepszym. Anita Włodarczyk to również rzuca młotem, a jej rywalki aż drżą na samą myśl, że znowu muszą stawać w szranki z Polką. Swego czasu jednak przeżywaliśmy skoki wzwyż Artura Partyki. Dał nam wiele radości podczas jego występów.
Urodził się w Stalowej Woli w 1969 roku. Mało kto mógł zdawać sobie sprawę, że jego ojciec pochodzi z Algierii. Chodził do Liceum w Łodzi i również w tym mieście trenował skok wzwyż. Już jako junior nie miał sobie równych. Występował wtedy na Mistrzostwach Europy oraz Świata. Jego ówczesny trener Edward Hatala wiedział doskonale, że ma do czynienia z nie lada talentem. Jego rozwój i dalsze losy kariery to pasmo sukcesów, ale również niepowodzeń, które są wpisane w kartę niemalże każdego sportowca.
Trzykrotnie występował na Olimpiadzie. W 1988 roku w Seulu, w 1992 w Barcelonie oraz w 1996 roku w Atlancie. Bliżej najwyższego stopnia podium był w Stanach Zjednoczonych, zdobywając srebrny medal. W Hiszpanii odebrał brązowy medal za trzecie miejsce. Tak naprawdę lata 1992 – 1998 to jego najlepsze czasy. Nie było zawodów, na których nie stawałby na podium. Niesamowity wyczyn. W Polsce był podziwiany, przez co stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych sportowców. I to jest fenomen sam w sobie. W końcu skok wzwyż nie jest najczęściej oglądaną dyscypliną sportową. Artur to zmienił. Plebiscyt Sportowy wybierał go na najlepszego sportowca w Polsce. Nie opuszczał swojego rodzimego kraju i wiele razy mogliśmy go oglądać na turniejach organizowanych właśnie u nas. Właśnie w Gdańsku w 2002 roku postanowił zakończyć karierę. Jego osobistym rekordem jest skok na wysokość 2,38 m, pobity przez Kubańczyka Javiera Sotomayora, który wzbił się o 7 cm wyżej.
Obecnie mieszka w Łodzi oraz udziela się w grupie lekkoatletycznej Elite Cafe, która skupia najlepszych sportowców w Polsce. Od 13 lat również współpracuje z Polskim Związkiem Lekkoatletycznym. Nie pozostaje zatem bierny i stara się pomóc młodym zawodnikom. Z takim doświadczeniem na pewno da sporo wsparcia oraz udzieli cennych wskazówek. W końcu sport to ciągły trening nie tylko fizyczny, ale również psychiczny.
Napisz komentarz
Komentarze