Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
wtorek, 24 września 2024 07:17
ZOBACZ:
Reklama
Reklama

Wiktoria z Kijowa: Każdego dnia płaczę za mężem, który został walczyć na Ukrainie

Wiktoria z Kijowa: Każdego dnia płaczę za mężem, który został walczyć na UkrainieKażdego dnia płaczę za mężem, który został walczyć na Ukrainie - mówi Wiktoria, która w punkcie recepcyjnym w Lubyczy Królewskiej (Lubelskie) oczekuje na transport do ośrodka zakwaterowania. W czwartek rano w tym punkcie znajdowały się setki uchodźców, którzy po wielu godzinach dotarli do Polski. Najbliższy punkt recepcyjny dla uchodźców z Ukrainy przekraczających granicę w Hrebennem znajduje się w Lubyczy Królewskiej, 7 km od przejścia granicznego. Zorganizowany został w hali sportowej szkoły podstawowej. W czwartek rano w punkcie były setki uchodźców - z bagażami, torbami, zwierzętami - oczekujących na osoby, które mają ich odebrać lub na autokary przewożące do miejsc noclegowych na terenie całej Polski. Co chwilę słychać z megafonu informacje, że zaraz podjedzie autobus na przykład do Krakowa, czy Wrocławia. W punkcie recepcyjnym uchodźcy mogą zjeść ciepły posiłek, odpocząć, a także skorzystać z pomocy medycznej czy psychologa. Wolontariusze cały czas podchodzą i pytają, czy czegoś im jeszcze brakuje. Mimo, że na hali jest tłoczno i gwarno, to niektórzy są tak wyczerpani, że śpią na przygotowanych wcześniej łóżkach, materacach. Matki karmią niemowlaki, dzieci rysują, inni przeglądają telefony z najnowszymi doniesieniami z Ukrainy. Wiktoria, która przyjechała z Kijowa właśnie plecie warkocz swojej starszej córce Barbarze. Kobieta jest logopedą, pracowała na Ukrainie w przedszkolu. Do Polski uciekła z dwoma córkami i tatą. Najpierw dotarli do Lwowa samochodem, a następnie zostali zabrali przez polskich wolontariuszy. Podróż zajęła im dwie doby. "Jak wyjeżdżaliśmy z Kijowa, to było słychać strzały i bombardowanie, choć u nas jest jeszcze ciszej niż na lewym brzegu Dniepru. Chłopcy z obrony terytorialnej starają się blokować, powstrzymywać wojska rosyjskie, aby dalej nie weszły. Dla mnie to jest straszne przeżycie, a co dopiero dla dzieci. Płakały, jak słyszały dźwięki syren" – relacjonuje Wiktoria. Na Ukrainie została jej mama, teściowa i mąż, który jest wojskowym. Przyznaje, że boi się o niego. "Tęsknie bardzo. Mimo, że mamy kontakt telefoniczny, to każdego dnia płaczę za mężem, który został walczyć" – dodaje wzruszona Ukrainka. Również jej ojciec nie jest wstanie powstrzymać łez. Kobieta podkreśla jednocześnie, że po dotarciu z rodziną do Polski czuje się bezpieczna. "W gościach dobrze, ale w domu najlepiej. Nie wiem, ile potrwa ta sytuacja. Liczę, że szybko wrócimy do kraju, że wszystko będzie dobrze" – zaznacza Wiktoria, która oczekuje na skierowanie do ośrodka noclegowego na terenie Polski. W hali sportowej czeka na transport do Krakowa Zofia z Irpienia pod Kijowem, która na Ukrainie zajmowała się redakcją książek. W pierwszy dzień wojny wyjechała do syna do Odessy, skąd zabrała w podróż pociągiem w stronę Polski synową i wnuczkę. "Uciekając z Kijowa mijałam po drodze czołgi na ulicach. Wyły syreny, trwał obstrzał. W Odessie na początku było cicho, ale ludzie obawiali się desantu z morza i tego, że zostaną odcięci" – zaznacza kobieta. Od rozpoczęcia agresji Rosji na Ukrainę, lubelskie przejścia graniczne z Ukrainą przekroczyło prawie 300 tys. osób, z czego 52 tys. minionej doby.   (PAP)
Wiktoria z Kijowa: Każdego dnia płaczę za mężem, który został walczyć na Ukrainie
Wiktoria z Kijowa: Każdego dnia płaczę za mężem, który został walczyć na Ukrainie

Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
ZGŁOŚ INTERWENCJĘ

Masz temat? Napisz do nas!

Reklama
Reklama