Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 12 października 2024 00:24
Reklama

Pikietowali ws. "hańbiącej płacy". Brak reakcji prezydenta

„Bezduszność urzędników robi z nas niewolników” - m.in. takie hasła można było usłyszeć i zobaczyć podczas pikiety przed kieleckim ratuszem. W środę pracownicy administracji szkolnej domagali się podwyżek. Przez godzinę demonstracji ani prezydent, ani żaden przedstawiciel magistratu nie wyszedł do protestujących i nie podjął z nimi żadnej rozmowy.

Czesław Pyk ma przepracowanych 47 lat. Pracuje w Zespole Szkół Ekonomicznych na 3/4 etatu jako konserwator. W rozmowie mówi, że zajmuje się w zasadzie wszystkim, jest spawaczem, hydraulikiem, elektrykiem, malarzem i szpachlarzem. Po tylu latach pracy jego wynagrodzenie na rękę to 1150 zł. W środę również domagał się podwyżki przed kieleckim ratuszem.

Pracownicy administracji szkolnej domagają się podwyżek takich, jakie mają urzędnicy miejskiego ratusza. Uważają, że są traktowani niesprawiedliwie.

- W tym roku nie dostaliśmy ani grosza. Od 1 stycznia najniższa krajowa wzrasta do 2 tysięcy zł. Chcielibyśmy, że urząd dał chociaż po te 150 zł podwyżki wszystkim, nie tylko tym osobom, które zarabiają 1850 zł. Ja zarabiam 1920 zł, niech mi dołożą te 150 zł, a nie 80 zł, które mi muszą dać, bo łaski nie robią – powiedziała Teresa Wójcik, organizator pikiety.

- Przede wszystkim chodzi nam o pensje. Urzędy mają co roku podwyżki, a my pozostajemy w tyle. Po 35 latach pracy zarabiam netto 1200 zł – powiedziała Renata Cedro, pikietująca.

Pracownicy administracji w ubiegłym roku otrzymali 100 zł podwyżki, z kolei pracownicy urzędu 200 zł. W tym roku urzędnicy dostali kolejną podwyżkę, demonstrujący żadnej. Organizatorka próbowała dowiedzieć się od Mieczysława Tomali, dyrektora Wydziału Edukacji, czy mogą liczyć na jakiekolwiek podwyżki.

- Pan Tomala ciągle był niedostępny. Ciągle miał gości, to wyjechał, to miał sprawy do załatwienia. W końcu w piątek popołudniu odebrał ode mnie telefon i powiedział, że nie ma szansy na podwyżkę w tym roku, bo nie ma pieniędzy - dodała Teresa Wójcik, organizator pikiety.

Pikietujący zwracali się bezpośrednio do prezydenta Kielc wypominając mu, że w budżecie znalazły się pieniądze na sport, czy promocję Kielc, a zapomina się o podwyżkach dla pracowników niepedagogicznych.

- Przecież to są ludzie. Oni tu mieszkają, pracują, potrzebują jeść. Wydaje mi się, że najwyższa pora, żeby się Pan nad nimi pochylił. Jeśli nie damy rady dziś, będziemy się tak spotykać w odpowiednich momentach, żeby jak największą reklamę i promocję zrobić dla miasta – powiedział Zenon Chaba, przewodniczący wojewódzki OPZZ Konfederacja Pracy.

Ani prezydent, ani przedstawiciel Urzędu Miasta nie wyszedł do demonstrujących. Nikt nie podjął z pikietującymi rozmowy. Demonstrujący zostawili na biurku prezydenta petycję. Nie ukrywali rozczarowania, że zostali przez władze tak zignorowani.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Reklama
ZGŁOŚ INTERWENCJĘ

Masz temat? Napisz do nas!

Reklama
Reklama