Co roku, głównie w okresie zimowym, słyszymy o zatruciach tlenkiem węgla. Czad, bo tak potocznie go nazywamy, nie ma ani smaku, ani zapachu. Powstaje w wyniku spalania, np. węgla, przy niepełnym dostępie do powietrza. Zazwyczaj ten „podstępny zabójca” jest wynikiem problemów z instalacją kominową, piecykiem gazowym, a także źle działającej wentylacji. Pośrednią przyczyną mogą być również zbyt szczelne okna.
Jeśli tylko odczujemy pierwsze objawy, takie jak np. ból głowy, powinniśmy jak najszybciej otworzyć okno, a także wyłączyć piec lub inne źródło, które może powodować ulatnianie się czadu. Należy również wezwać na miejsce straż pożarną oraz pogotowie. O tym, że każdy z nas powinien uważać, świadczyć może fakt, że z podobną sytuacją spotkał się również prezydent Kielc, Wojciech Lubawski.
- Dwa-trzy lata temu mieliśmy z żoną taką sytuację, że bardzo długo bolała nas głowa. Jeden ze znajomych powiedział, żebyśmy kupili czujnik dymu. Jakie było moje zdziwienie, kiedy następnego dnia zaczął wyć jak szalony – mówi włodarz Kielc.
Najlepszym sposobem na zapobieganie zatruciom jest regularne sprawdzanie przewodów kominowych, serwis urządzeń grzewczych oraz zakup czujnika dymu. Mimo, że dziś takie urządzenie można kupić za kilkadziesiąt złotych, nie wszyscy mogą sobie pozwolić nawet na taki wydatek.
Z tego powodu miasto zdecydowało się wesprzeć profilaktykę i zakupić dla wszystkich mieszkańców Kielc wspomniane czujniki. W pierwszej kolejności 320 urządzeń trafi do rodzin korzystających z pomocy MOPR-u. W najbliższym czasie ratusz ma ogłosić przetarg na zakup 20 tys. sztuk sprzętu.
- Czujniki trafią wszędzie tam, gdzie są piecyki gazowe i węglowe - mówi Lubawski.
Inicjatywę władz miasta popierają strażacy. W czwartek prowadzili oni szkolenie dla strażników miejskich, którzy zajmą się rozprowadzaniem oraz instalacją urządzeń w mieszkaniach i domach. Prezydent liczy, że realizacja projektu, którego koszt przewidywany jest na ok. 1 mln zł, zakończy się w tym roku.
Napisz komentarz
Komentarze