Im bliżej do referendum zaplanowanego na 6 września, tym więcej emocji. Większość partii politycznych, od samego początku, jest przeciwnych samemu pomysłowi jego organizacji, jak i proponowanym pytaniom. Pieniądze można, ich zdaniem, przeznaczyć na inne cele.
- Te sto milionów można przekazać na pomoc rolnikom - mówił kilka dni temu w naszym studiu poseł PSL, Mirosław Pawlak.
Opozycja zwraca zaś uwagę na okoliczności, w jakich poprzedni prezydent Bronisław Komorowski zorganizował referendum. Zostało ono zapowiedziane, po przegranej przez niego, pierwszej turze wyborów prezydenckich.
- Ono zostało przygotowane tylko ze względów kampanijnych - przekonywała w Kwadransie Politycznym Beata Szydło, kandydatka PiS na premiera.
Frekwencja na najbliższe referendum nie zapowiada się by była wysoka. Z pewnością ma to związek z apelami samych polityków, którzy wzywają do jego bojkotu.
- To jest moim zdaniem najlepszy argument za tym, żeby iść na referendum. To, że jest im dobrze w obecnym systemie pokazuje, że nie czują nad sobą kontroli nas, obywateli, swoich pracodawców - uważa dr Witold Sokała, politolog.
W referendum Polacy odpowiadać będą m.in. na pytania dotyczące finansowania partii z budżetu oraz wprowadzenia w wyborach powszechnych Jednomandatowych Okręgów Wyborczych. Głównym orędownikiem JOW-ów jest Paweł Kukiz. Były kandydat na prezydenta zmaga się jednak ostatnio z problemami we własnym ruchu.
Lokale, w których odbywać będzie się referendum otwarte będą od godziny 6 do 22.
Napisz komentarz
Komentarze