Spotkanie, niespodziewanie, rozpoczęło się od mocnego ataku kielczan. Już w 2. minucie meczu dośrodkowanie Kamila Sylwestrzaka wykorzystał Przemysław Trytko i Korona sensacyjnie prowadziła na Łazienkowskiej 1:0. Przez całą pierwszą połowę nic nie zapowiadało, by wynik mógł się zmienić. Gospodarze grali słabo i nieskutecznie.
Po wznowieniu gry w drugiej połowie i kilku zmianach, ataki Legii stawały się coraz groźniejsze. W 58. minucie spotkania było już 1:1. Rzut karny, podyktowany w kontrowersyjnych okolicznościach, na gola zamienił Nemanja Nikolić. Wydawało się, że takim wynikiem zakończy się to spotkanie. I tak by się z pewnością stało, gdyby nie pressing Michała Przybyły. Napastnik odebrał pod linią końcową piłkę Jakubowi Rzeźniczakowi i po profesorsku pokonał Dusana Kuciaka. Chwilę później sędzia po raz ostatni w tym meczu zagwizdał i pierwsze zwycięstwo Korony na stadionie Legii stało się faktem.
- Poszedłem na niego i udało się odebrać piłkę. Mogłem jeszcze podawać do Pawła (Sobolewskiego - przyp. red.), ale zdecydowałem się na strzał i zdobyłem gola - mówił po meczu szczęśliwy Przybyła.
Po zwycięstwie w szeregach Żółto-czerwonych próżno szukać hurraoptymizmu. Piłkarze zgodnie stwierdzili jednak, że rzut karny nie powinien zostać podyktowany. Na szczęście zła decyzja sędziego nie wypaczyła wyniku.
Kielczanie kolejny mecz rozegrają w sobotę, 29 sierpnia. Na Kolporter Arenie Korona podejmie szczecińską Pogoń.
Napisz komentarz
Komentarze