W polski krajobraz coraz bardziej wpisują się elektrownie wiatrowe czy wodne. Zwłaszcza tych pierwszych przybywa z roku na rok. Na zachodzie trend ten ma znacznie wyższe tempo. Z tego powodu Unia Europejska wymusza niejako na swoich członkach, by do 2030 roku 27 proc. energii wytwarzanej we wspólnocie pochodziło właśnie z odnawialnych źródeł. Stąd uchwalona w piątek w sejmie ustawa.
Odnawialne źródła wypierają te tradycyjne. Do tej pory w Polsce energię wytwarzano głównie z węgla. „Czarnego złota” nie da się porzucić całkowicie, ale jego użycie będzie systematycznie ograniczane.
- Odnawialne źródła energii to przede wszystkim czysta energia, przy wytwarzaniu której nie wydostają się do atmosfery żadne zanieczyszczenia - mówi dr Tomasz Fiszer, doradca energetyczny.
Sejmowa ustawa promuje przede wszystkim indywidualne osoby, które produkują energię na potrzeby własne, a ewentualne nadwyżki mogą sprzedać do ogólnej sieci.
Zapis ten stał się kością niezgody w koalicji rządzącej. Za takim rozwiązaniem zagłosowało Polskie Stronnictwo Ludowe, mimo że Platforma była przeciwko. Pojawiły się wzajemne oskarżenia o lobbing.
- My nie lobbujemy, my jesteśmy za społeczeństwem - przekonuje poseł Mirosław Pawlak.
Do wejścia w życie ustawy potrzebny jest podpis prezydenta. Bronisław Komorowski ma obowiązek podpisać ją w ciągu 7 dni, po czym Prezes Rady Ministrów zarządza jej publikację w Dzienniku Ustaw.
Napisz komentarz
Komentarze