Chwila przygotowań, założenie odpowiedniego sprzętu i można wyruszyć do samolotu. Po co? By na wysokości 4 tysięcy metrów z uśmiechem wyskoczyć w przepaść. Fani skoków ze spadochronem w swojej pasji nie widzą niebezpieczeństwa, a samą przyjemność.
- To pasja. Choć podczas pierwszego skoku, każdy się boi, to po wyskoczeniu z samolotu widać na jego twarzy uśmiech – mówi Krzysztof Filus, spadochroniarz.
- Dla mnie to możliwość oderwania się od codzienności – wyjaśnia Paweł Marynowski, spadochroniarz.
Lotnisko w Masłowie, gdzie mieści się areoklub kielecki przy pięknej pogodzie przyciąga każdego fana podniebnych przygód. Pan Krzysztof skacze od 1976 roku. W przeszłości był tu na mistrzostwach Polski. Teraz do Kielc przylatuje w każdej wolnej chwili.
- Tu są piękne widoki i jest bezpiecznie – dodaje Krzysztof Filus, spadochroniarz.
Choć na pierwszy rzut oka cały proces skoków ze spadochronem wydaje się bardzo skomplikowany, każdy może spróbować, bo w praktyce nie jest to takie trudne.
Piękne widoki z góry, niezapomniane przeżycie i pozytywny przypływa adrenaliny sprawiają, że każdy kto choć raz spróbuje skoku ze spadochronem, nie przestanie na jednym razie.
Napisz komentarz
Komentarze