8. kwietnia, na zajęciach kuchennych, w Młodzieżowym Ośrodku Socjoterapii doszło do sprzeczki między dwoma wychowankami. W jej wyniku jeden z nich skaleczył drugiego nożem, który stanowi standardowe wyposażenie sali do prowadzenia tego typu zajęć.
- W trakcie zajęć doszło do utarczki między moim synem a innym uczniem. W pewnym momencie mój syn został ugodzony nożem w brzuch. Z tego co wiem, podczas zajęć nie dopilnowano procedur, na zajęciach powinno być dwóch opiekunów. Syn trafił do szpitala, lekarz poinformował nas, że rana zlokalizowana była 2 milimetry od tętnicy. Między tym wychowankiem, a moim synem wielokrotnie dochodziło do sprzeczek, uważam że nie powinni mieć oni zajęć wspólnie. - mówi ojciec skaleczonego wychowanka.
Postanowiliśmy poznać także wersję zdarzeń drugiej strony i z pytaniem o zajście udaliśmy się do Jacka Biedy, dyrektora placówki.
- Niestety w naszej placówce dochodzi do sytuacji, w których musimy zmagać się z agresją naszych wychowanków. Są to dzieci i młodzież bardzo poważnie zagrożone. Chcę powiedzieć, że wszystkie procedury zostały zachowane, nie przekroczyliśmy żadnej z dopuszczalnych norm, przede wszystkim jeśli chodzi o ilość wychowanków na zajęciach - mówi dyrektor placówki.
Dyrekcja ośrodka niezwłocznie zgromadziła całą dokumentację. Jak podkreśla Jacek Bieda, nikomu nic poważnego się nie stało, wychowankowi udzielono natychmiastowej pierwszej pomocy, odbyła się także interwencja psychologiczna. Rodzice zostali natychmiast zawiadomieni o wypadku. Wychowankowie uczestniczyli już wcześniej w tego typu zajęciach.
Dyrektor dementuje również informację, że jest to druga tego typu sytuacja. Zdarzały się sprzeczki i kłótnie między wychowankami, ale jak podkreśla, jest to chleb powszedni w tego typu placówkach, do których trafia z reguły tzw. "trudna młodzież".
Ocenę całego zdarzenia pozostawiamy Państwu.
Napisz komentarz
Komentarze