- Były krwawo okupione, zrywałem z rąk pęcherze – tak Krzysztof Jarzębski wspomina swoje pierwsze starty. Dziś jest już niezwykle doświadczonym kolarzem, który ciągle wyznacza sobie nowe granice. Jego dotychczasowy rekord to 4,5 tysiąca kilometrów, które przejechał handbike'm w Stanach Zjednoczonych. Nowy cel to Stambuł – w sumie 5 tysięcy kilometrów w kilkanaście dni.
- Chodzi nie tylko o rekord, chcę w ten sposób promować sport i aktywność osób niepełnosprawnych – tłumaczy kolarz.
Niepełnosprawny sportowiec wyprawę rozpoczął we wtorek w Łodzi. Dziś na chwilę zatrzymał się w Kielcach, gdzie spotkał się z prezydentem.
O obawach towarzyszących wyprawie do Stambułu Krzysztof Jarzębski nie chce mówić, mówi za to: „wszystko się przeskoczy”, choć wie, że przed nim naprawdę duży wysiłek, nawet 14 godzin jazdy dziennie.
- Przed chorobą byłem dziesięcioboistą. Gdy zachorowałem nie było jeszcze specjalnej aparatury medycznej, bo może wystarczyłaby amputacja palców – przyznaje sportowiec.
W 1990 roku Krzysztof Jarzębski usłyszał coś, po czym niejeden człowiek mógłby się nie podnieść. Diagnoza brzmiała: nowotwór złośliwy kończyn dolnych. Po amputacji nóg i długotrwałym leczeniu wrócił jednak do sportu.
By w zaplanowanym czasie dotrzeć do Turcji, kolarz będzie musiał pokonywać średnio 250 km dziennie. Do takich wyzwań Krzysztof Jarzębski jest już jednak przyzwyczajony. Na swoim koncie ma m.in. rekord świata w 24-godzinnej jeździe handbike'm, czy wjazd zwykłym wózkiem na karkonoską Szrenicę.
Na początku wyprawy do Stambułu wypada powiedzieć: szerokiej drogi!
Napisz komentarz
Komentarze