To była trzecia edycja „Wrak Race” na torze na Pakoszu. Do wyścigu stanęło tym razem 25 załóg ze świętokrzyskiego. Drużyny robiły co mogły, by wraki odpowiednio przystosować do szybkiej i niekoniecznie bezkolizyjnej jazdy.
- Od dziecka demolowałem małe samochody, teraz przerzuciłem się na te w skali 1:1 – mówi Mateusz z Kielc, uczestnik wyścigu.
Kierowcy wykazali się ponadto ogromną inwencją w oznakowaniu aut.
- Fantazja kierowców jest tak naprawdę nieograniczona. Im ciekawsze auto, tym lepiej – przyznaje Krzysztof Piwnicki z JPW Energia, organizator wyścigu.
Niektórzy zapewnili sobie wyjątkowe towarzystwo. W jednym z aut, na siedzeniu pasażera posadzono dmuchaną lalkę.
Kierowcy jeździli etapami. W pierwszym zmierzyło się 12 załóg. W 25 minut mieli pokonać jak najwięcej okrążeń toru. Sześć najlepszych drużyn przeszło do kolejnego etapu.
- Zasady są proste: ścigają się samochody o wartości do tysiąca złotych, rocznik nie ma znaczenia. Ważne, by wytrzymały jak najdłużej - tłumaczy Krzysztof Piwnicki z JPW Energia, organizator wyścigu.
Nie wszystkie wraki wyszły jednak z pierwszego etapu bez szwanku.
- Nasze auto jest w stanie wskazującym. Olej się skończył, koło się skończyło – żartuje uczestnik z Kielc.
Impreza z każdą kolejną edycją cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Organizatorzy kolejny Wrak Race planują już za około 2-3 miesiące.
Zapraszamy do obejrzenia specjalnego klipu z tego wydarzenia przygotowanego przez naszą redakcję:
{vimeo}122836396{/vimeo}
Napisz komentarz
Komentarze