Początek spotkania nie ułożył się po myśli kielczan. Już w drugiej minucie po strzale Dariusza Łatki, Wojtek Małecki musiał wyjmować piłkę z siatki. Mało brakowało, a w pierwszym kwadransie Żółto-czerwoni mogli przegrywać już trzema bramkami. Na szczęście, po kontrataku w polu karnym, sfaulowany został Przemysław Trytko. Sędzia wskazał na wapno, a karnego na gola zamienił sam poszkodowany.
- Chcieliśmy zagrać wysoko, agresywnie i na początku się to udawało. Strzeliliśmy na 1:0, mogliśmy trafić na 2:0, ale straciliśmy bramkę z karnego – mówił pomocnik Podbeskidzia Dariusz Łatka.
Po przerwie to Korona była stroną przeważającą. Stuprocentowe sytuacje miał Korzym i Kiełb, ale nie udało się ich wykorzystać. Niestety sprawdziło się powiedzenie, że niewykorzystane sytuacje się mszczą. W najmniej spodziewanym momencie na prowadzenie wyprowadził Podbeskidzie Mateusz Stąporski.
Chwilę później Korona otrzymała kolejny cios – drugą żółtą i w rezultacie czerwoną kartką ukarany został Radek Dejmek co - paradoksalnie - podziałało na kielczan jak płachta na byka. W 86. minucie wreszcie do siatki Zajaca trafił Kiełb. Stadion oszalał jednak w ostatniej minucie, gdy po zwycięstwo strzałem głową dał Koronie Pavol Stańo.
- Cieszy nas niezmiernie to zwycięstwo, bo dzięki niemu trochę zeszło ciśnienie, bo na 99% jesteśmy nadal w Ekstraklasie - powiedział Paweł Golański.
Kolejne spotkanie Złocisto-krwiści rozegrają znów na własnym boisku. Na Kolporter Arenie Korona podejmie w sobotę Piasta Gliwice, który ostatnio pokonał Cracovię aż 5:1. Początek meczu zaplanowano na godzinę 18.
Napisz komentarz
Komentarze